Z Izabelą Katarzyną Mrzygłocką, wałbrzyską posłanką Platformy Obywatelskiej rozmawiamy o kończącej się kadencji sejmu i o tym, jak w tym czasie zmienił się Wałbrzych, Polska i polska polityka.
Pani poseł – rozmawiamy w ostatnim dniu obrad sejmu VII kadencji.
Jak można scharakteryzować te ostatnie sejmowe cztery lata?
-To była bardzo ważna, choć wcale niełatwa kadencja. Uważam jednak ten czas za bardzo owocny i dla Wałbrzycha i dla całej Polski.
Patrząc w sejmowe statystyki zalicza się pani do sejmowych prymusów pod względem ilości prowadzonych ustaw i frekwencji. To powód do dumy?
-Statystyki nie są najważniejsze. Po prostu podchodzę poważnie do swoich obowiązków. Liczba prowadzonych spraw legislacyjnych ma duże znaczenie, ale jeszcze ważniejsza jest waga poszczególnych ustaw – wydaje mi się, że zajmuję się naprawdę ważnymi sprawami związanymi z rynkiem pracy. Statystyki potrafią być mylące, znamy na przykład posłów zadających bezsensowne pytania by poprawić sobie liczbę interpelacji. Na szczęście wielu dolnośląskich parlamentarzystów należy do grupy tych pracowitych i niesięgających po takie metody.
Czy na koniec kadencji poseł powinien w jakiś sposób „rozliczyć się” ze swoimi wyborcami?
-Jestem przekonana, że tak. Wkrótce na mojej stronie internetowej pojawi się sprawozdanie z działalności sejmowej. Przygotowaliśmy też pewną nietypową formę prezentacji dorobku tej kadencji.
To znaczy?
-Jest to komiks pozwalających szybko i w przystępny sposób na zapoznanie się obywatela z tym, czym jego poseł zajmował się przez ostatnie cztery lata.
Co uważa pani za swoje największe osiągnięcie w tej kadencji?
-Jest co najmniej kilka takich spraw. W największym skrócie: urlopy macierzyńskie i ojcowskie – udało się zarówno podnieść kwoty zasiłków, jak i uelastycznić reguły ich przyznawania. Ustawa abolicyjna dotycząca składek ZUS – jak ważna to rzecz, wie tysiące osób prowadzących małe firmy. Dalej – rozwiązanie problemów z zasiłkami matek prowadzących działalność gospodarczą. 100 tysięcy miejsc pracy dla młodych, jedna z ostatnich i najważniejszych ustaw tego sejmu.
O co chodzi w tej ustawie?
-O stworzeniu ponad 100 tysięcy – dokładnie 115 tysięcy miejsc pracy dla osób do 30 roku życia. Bezrobocie wśród młodych ludzi (do 25 roku życia) choć spada, jest wciąż bardzo wysokie i waha się wokół 20 proc. Ten program polega w uproszczeniu na tym, że młody człowiek sam znajduje sobie pracę, a państwo dopłaca przez rok jego zatrudnienie na poziomie płacy minimalnej ze wszystkimi składkami. W drugim roku, płaci mu już pracodawca, ale nie może zwolnić młodego człowieka, gdyż musiałby oddać całe dofinansowanie z odsetkami. Są też środki na doszkalanie młodych pracowników. Uważam, że jest to projekt dobrze przemyślany i obwarowany wieloma zabezpieczeniami. Jego celem jest wejście młodych na rynek pracy i nabycie niezbędnego doświadczenia zawodowego – takie rozwiązania istnieją w wielu innych krajach.
Bezrobocie w Polsce spadło, ale w niektórych regionach jest wyższe niż w innych…
-Oczywiście, niestety także w Wałbrzychu i w wielu innych miejscowościach naszego regionu. Znamy doskonale przyczyny takiego stanu rzeczy w naszym mieście. Ale dzięki wielu inwestycjom, specjalnej strefie ekonomicznej, szerokiej ofercie edukacyjnej spada. Ale nie oszukujmy się – mamy jeszcze wiele do zrobienia.
Czy na zmianach o których pani mówi skorzystał także Wałbrzych jako miasto?
-Wystarczy rozejrzeć się dookoła. Nie chodzi mi nawet tylko o Plac Magistracki, ulicę Wrocławską czy Starą Kopalnię. Z racji sejmowych obowiązków przebywam regularnie w Warszawie, we Wrocławiu, w wielu innych miastach – myślę, że wielu ludzi w Wałbrzychu nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo zmieniła się opinia o Wałbrzychu, jak niesamowicie ewoluował wizerunek naszego miasta. Awansowaliśmy z ligi „miasto upadłe, szare i beznadziejne” do ekstraklasy najlepiej rozwijających się ośrodków miejskich w kraju. Wielka w tym oczywiście zasługa prezydenta Romana Szełemeja, ale jest to przede wszystkim nasze dzieło zbiorowe – nas, wszystkich wałbrzyszan.
Złoty pociąg pomógł?
-Nie wiem. Z pewnością o Wałbrzychu zrobiło się głośniej, ale zmiana wizerunku o której mówię nastąpiła znacznie wcześniej. Złoty pociąg pomógł upowszechnić wiedzę o Wałbrzychu szerzej, w tym sensie jest to sukces marketingowy, choć oczywiście sama jestem ciekawa, jak zakończy się ta historia.
Czy poseł może i powinien wspomagać działania lokalne, czy skupiać się na pracy w sejmie?
-Myślę, że potrzebna jest – to modne teraz określenie, zrównoważona strategia. Poseł nie może i nie powinien próbować zastępować samorządowców. Powinien za to ściśle z nimi współpracować i wsłuchiwać się w ich opinie. Wiele lokalnych inwestycji wymaga jednak różnych form poparcia, powiedziałabym nawet – dobrego lobbingu. Osobiście bardzo cieszę się z tego, że udało mi się pomóc np. w sprawie Starej Kopalni.
Jeśli chodzi o wspieranie, to od pewnego czasu mówi się o ulokowaniu w Wałbrzychu zakładu KGHM Polska Miedź produkującego ogniwa fotowoltaiczne. Czy może pani powiedzieć coś bliższego na ten temat?
-Nie mogę, niestety, opowiedzieć w tej chwili o wszystkich szczegółach. To kwestia dosłownie kilku dni. Oczywiście wspieram tę inicjatywę i jestem dobrej myśli. Ale – wybaczcie, nie mogą w tej chwili powiedzieć wiele więcej. Wałbrzych ma szanse nie tylko na ok. 200 miejsc pracy, ale, jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, będą to miejsca pracy wysokwalifikowanej, w niezwykle przyszłościowej branży. To niezmiernie ważne.
Czym chce pani zajmować się przyszłości?
-Teraz przede wszystkim kampanią wyborczą. Nie należę do polityków biegających od jednego do drugiego studia telewizyjnego. Jestem pewna, że wyborcy naszego regionu potrafią docenić dorobek merytoryczny parlamentarzysty. Chcę więc w przyszłości zajmować się tym, na czym znam się najlepiej – na ustawodawstwie dotyczącym pracy, pracować, by inni mieli gdzie pracować.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała
Anita Kowal